Uzbrojeni w długie rękawy, spodnie, kaski by nie dopuścić bolesnych promieni słońca, ruszamy z Kingman w stronę Kalifornii. Najpierw przez pustynię, gdzie upał jest niewyobrażalny, niedługo potem krętą, wąską drogą docieramy do genialnego miasteczka, Oatman.
Wolno chodzące osły są niepowtarzalną atrakcją, a do tego zachowana oryginalna, niska zabudowa tworzą oryginalną bajeczną całość.
I tak miasteczko zdawało się być spokojne i urocze, gdy nagle słychać kłótnie, wrzaski...
...Tragicznie zakończone strzelaniną!!!
Oczywiście było to tylko przedstawienie, organizowane przez tutejszych kowbojów. :)
W miasteczku jest też znana restauracja obwieszona wewnątrz banknotami jedno dolarowymi - każdy podpisany przez swojego właściciela! I my nie mogliśmy nie zostawić po sobie śladu.
Przy granicy stanów zerwał się wicher wzburzający tumany piachu ograniczające widoczność, tak właśnie wita nas ponownie Kalifornia:).
I dalej podążając Route 66 odwiedzamy słynne miejsca i ...
...Kolejny tysiąc mil....
A z zachodem słońca docieramy do Barstow.
Trasa: tutaj.
Strzelanina to wiadomo, jakiś straszny bałagan przy ulicy, dolary na ścianach też, ale osły???!!!
OdpowiedzUsuńUrocze:)
Tomek, gratulacje za kolejny tysiąc mil:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za gratulacje... trochę szkoda, że to już ostatni pełny tysiąc mil, który zrobimy na tym motorze... ;)
OdpowiedzUsuńOsły świetne:)
OdpowiedzUsuń